. Nim otrzymam przesyłkę z pozwem.
Jestem na progu pozwu rozwodowego, który na dniach wpadnie mi w ręce za pośrednictwem listonosza. To nie będzie dobra wiadomość, nie wymaluje na mojej twarzy radości, to koniec nadziei na utrzymanie Rodziny. Skąd to wiem? Stąd, że jestem prawnikiem, który rozwiódł już wiele małżonków za kasę. Dziś przyszło za to zapłacić. Cóż, pewnie ktoś powie.... ale po co ta dygresja, czy myślałeś, że jesteś kimś kogo to nie spotka. Tak... tak właśnie myślałem, gdy żona mówiła o miłości. Zapewniała, że jestem "miłością od pierwszego wejrzenia", jedynym, mądrym, dobrym, przystojnym.... znasz to? słyszałeś to już gdzieś? Pewnie tak, bo przecież wszystko przemija. Ale dlaczego w niespełna trzy miesiące po zapewnieniach o miłości, dziś czekam na pozew, którego treść już znam, i którego treści nie pojmuję? Świadkowie - rodzina żony, zeznają z pewnością coś czego nie spodziewałeś się nawet w koszmarnych snach. Przecież byli dla Ciebie Rodziną. Tak byli ....
Bezsenne noce przeplatane chwilami letargu targanego kortyzolem, nie dadzą Ci ukojenia przez kolejne tygodnie. Nic nie pomogą blokery serotoniny. nie pomogą też cudowne metody na odwrócenie uwagi od tematu. Metamorfoza partnerki życia jest dla Ciebie niezrozumiałą, ale czy na pewno "metamorfoza"? A może ona zawsze grała, a teraz po prostu odkryła twarz. Gdyby odeszła naga, można by przypuszczać, że honorowo i z godnością wybrała wolność. Gdyby ..... ale przecież nie wyszła sama z twego domu. Zabrała wszystko co uznała za jej przynależne i trochę pieniędzy, dokładnie wszystkie.
Dziś jesteś dużo spokojniejszy, trochę zrezygnowany lecz już nie taki, gdy walczyłeś o utrzymanie rodziny. Już nie płaszczysz się, nie błagasz, nie obiecujesz, wreszcie nie przyznajesz się żeś winny wszystkiemu. Czekasz na pozew, by udzielić stanowczej ale rozważnej odpowiedzi.